czyli jak uzyskać od ubezpieczyciela należne nam pieniądze?
Sprawdź stare dokumenty – mogą być wiele warte)
Powszechnie wydaje się (często błędnie), że w starciu klient- zakład ubezpieczeń ten pierwszy stoi na straconej pozycji i często otrzymuje odszkodowanie wielokrotnie mniejsze niż powinien. Czy tak być musi? Niekoniecznie!O waloryzacji świadczeń i praktyce sądowej przeczytacie Państwo w poniższym tekście.
Co to jest tzw. „renta odroczona”?
Renta odroczona to jeden z rodzajów dawnych polis ubezpieczeniowych zawieranych w okresie PRL-u przez obywateli z PZU (Państwowym Zakładem Ubezpieczeń), który w tamtym okresie był państwową jednostką organizacyjną. Jednym z następców prawnych tamtej jednostki jest Powszechny Zakład Ubezpieczeń Na Życie S.A., który dziś jest zobowiązany do wypłaty świadczeń z zawieranych w okresie PRL-u umów ubezpieczeniowych. Jedną z tego rodzaju umów, zresztą umową dość popularną w swoim czasie, była tzw. polisa ubezpieczeniowa renty odroczonej, która później była często zamienienia na rentę natychmiast płatną. Zgodnie z taką umową oprócz renty dla osoby ubezpieczonej oraz innego rodzaju świadczeń wynikających z polisy, PZU był zobowiązany do wypłaty na rzecz innej osoby niż ubezpieczony, czyli na rzecz uposażonego jednorazowego świadczenia pośmiertnego w wysokości wpłaconych przez ubezpieczonego składek. Uposażonym zgodnie z umową polisy zostawała najczęściej osoba najbliższa ubezpieczonemu (matka, dziecko).
W czym zatem problem?
PZU ustalając obecnie wysokość świadczenia należnego uposażonemu (np. z powodu śmierci osoby która zawarła umowę ubezpieczenia) stosuje przelicznik nie mający realnego odniesienia do rzeczywistej wartości wpłaconych środków. Działanie takie prowadzi do sytuacji, w której kilkudziesięcio a nawet kilkuset tysięczne składki ubezpieczeniowe wpłacone przez ubezpieczonego skutkują zaledwie kilkutysięcznym świadczeniem wypłacanym dobrowolnie przez PZU Na Życie S.A. na rzecz uposażonego. Jest to klasyczna sytuacja, w której powinna znaleźć zastosowanie instytucja sądowej waloryzacji świadczenia. Nie może być bowiem tak, że ryzyko utraty wartości pieniądza w czasie a co za tym idzie zmniejszenie świadczenia, ponosi tylko i wyłączenie uprawniony, mimo, że to ubezpieczyciel jest silniejszą stroną tego stosunku zobowiązaniowego. Za stanowiskiem takim przemawiają względy społeczne oraz charakter zobowiązania. Osoba, której należy się wypłata od ubezpieczyciela najczęściej jest osobą fizyczną, która została zabezpieczona przez swojego bliskiego na wypadek jego śmierci gwarantowaną kwotą świadczenia pośmiertnego (nie mając informacji i wiedzy na temat spadku wartości pieniędzy w czasie), ubezpieczyciel zaś jest profesjonalnym podmiotem świadczącym usługi ubezpieczeniowe komercyjnie i czerpiącym z tego tytułu korzyści majątkowe. Owa niewspółmierność środków i możliwości, jakie mogą zainwestować obydwie strony w należyte przewidywanie zmian w stosunkach społecznych oraz fakt, iż ubezpieczony uposażając osobę bliską działał w zaufaniu do państwowej jednostki organizacyjnej, jaką był wówczas zakład ubezpieczeń, powoduje, że wyważony rozkład ryzyka to taki, w którym jego ciężar ponosi w większej mierze ubezpieczyciel niż ubezpieczony.
Przykładowo za wpłaconą w latach 70tych lub 80tych sumę 100tyś zł stanowiącą równowartość ówczesnego samochodu dziś PZU oferuje kwoty kilku tysięcy złotych.
Tymczasem sądy powszechnie przyznają rację uposażonym i zasądzają na ich rzecz kwoty wielokrotnie wyższe.
Proponowane rozwiązanie
Orzeczenia Sądu Najwyższego wskazują, że nic nie stoi na przeszkodzie aby strony umowy (ubezpieczyciel i uposażony) w sposób polubowny, bez udziału sądu, uzgodniły zmianę wysokości należnego świadczenia pieniężnego. Oczywiście ciężko jest na drodze polubownej uzyskać od PZU Na Życie S.A. świadczenie w należnej wysokości i bardzo często jest tak, że dopiero sądowa waloryzacja odniesie pożądany przez uposażonego skutek. Niemniej jednak możliwość waloryzacji tego rodzaju świadczeń została szeroko zaaprobowana w orzecznictwie dzięki czemu otwiera dla potencjalnych uposażonych szansę na uzyskanie świadczenia zbliżonego wysokością do wartości wpłaconych składek a nie świadczenia ustalonego jednostronnie przez ubezpieczyciela, często według mało przejrzystych i niekorzystnych dla uposażonego kryteriów.
Praktyka Kancelarii Efficis pokazuje, że warto pochylić się nad tematem ponieważ wielu naszych klientów zyskało na waloryzacji świadczenia kwoty wielokrotnie wyższe niż proponował ubezpieczyciel. Przykładowo ubezpieczyciel wyliczył należną kwotę w wysokości 6000 zł podczas gdy Sąd, po przeprowadzonym postępowaniu, uwzględniając waloryzację świadczenia i rzeczywistą kwotę wpłaconych składek, zasądził uposażonej kwotę 106 000 zł (wyrok jest prawomocny a uposażona otrzymała w całości zasądzoną kwotę).
Zdaniem autorów:
Marek Mikosza radca prawny, Kancelaria Efficis
Podstawowym problemem przy waloryzacji świadczeń z okresu PRL-u jest brak dobrej woli i współdziałania ubezpieczyciela uposażonym na etapie przed wytoczeniem powództwa z żądaniem waloryzacji. Przyjmowana przez ubezpieczyciela metoda waloryzacji zakłada, iż właściwym dla ustalenia wysokości zobowiązania okresem jest środkowy bieg trwania tego zobowiązania a konkretnie okres dokonywania denominacji złotego w oparciu o ustawę z 1994 r. Taki zabieg nie jest jurydycznie poprawny. Tylko bowiem porównanie wysokości wpłaconych przez ubezpieczonego składek (z początku stosunku zobowiązaniowego) i wysokości należnego w momencie ziszczenia się ryzyka świadczenia przy odniesieniu ich do obiektywnego wskaźnika waloryzacji jest w stanie należycie zabezpieczyć interesy uposażonego. Mechaniczna denominacja świadczenia przez ubezpieczyciela pozbawia uposażonego znacznej części świadczenia.
Marcin Banasik radca prawny, Kancelaria Efficis
Instytucja waloryzacji z art. 3581 3 Kodeksu cywilnego służy przede wszystkim zabezpieczeniu interesów strony uprawnionej do konkretnego świadczenia pieniężnego. W omawianym kontekście stroną taką jest uposażony z polisy ubezpieczenia renty odroczonej, który mimo że nie ponosi odpowiedzialności za spadek wartości pieniądza w czasie narażony jest na jednostronne i często niekorzystne ukształtowanie poziomu należnego mu świadczenia. Jak słusznie podnosi orzecznictwo sądowe sytuacja taka nie jest pożądana, gdyż ryzyko spadku siły nabywczej pieniądza winno być rozłożone przy uwzględnieniu interesów stron i zasad współżycia społecznego. Okoliczności konkretnej sprawy zawsze będą miały w przypadku waloryzacji sądowej decydujące znaczenie, jednak należy pamiętać, że stroną z natury rzeczy powołaną do przyjmowania ryzyka ubezpieczeniowego jest ubezpieczyciel.